Wadowice24.pl
 
  Moje miasto - Wadowice.
  Marcin Wadowita
  Franciszek Suknarowski
  Jędrzej Wowro
  Ada Sari.
  Karol Józef Wojtyła.
  Józef (Rafał) Kalinowski.
  Krótka historia gorzeńskiego Muzeum.
  Emil Zegadłowicz.
  Asygnaty kasowe
  Okres okupacji...
  Oni nie doczekali...
  Znasz li ten kraj?
  Historia fary.
  List od Przyjaciela...
  Trochę smutna Kremolandia.
  Historia mojego miasta...
  Autor materiału "Byłem kierownikiem biura poselskiego..." - drugi raz niewinny!
  Byłem kierownikiem biura poselskiego...
  Wiersze Juliana Tuwima
  Erotyki Jerzego Romana Jaglarza
  Roch Polus - wiersze
  Wiersze różne...
  Galerie
  Kontakt
Strona prywatna.
Roch Polus - wiersze
Byłeś...
Ty wszystkim byłeś mi
O Chryste
I Ojcem byłeś
I Synem Ojca swego
W dobroć wierzyłem
W prawość
Wierzyłem w słowa Twoje
Wszystkie
Ale ty zapomniałeś
Zapomniałeś o mnie
I braciach moich
Zapomniałeś
I zapomniałeś
O najważniejszym
O dzieciach Ojca swego
Niczego nie ma co mówiłeś
Nie ma niczego
Zamiast prawdy
Która słowem
Stać się miała
Zdrada
Kłamstwo
Obłuda została
Urzędnicy Twoi
Pełni pychy i dostatku
Gdzie więc Twoje wołanie
Pozwólcie przyjść dziatkom
Co braciom moim
Braciom moim najmniejszym
Uczyniliście
Mnieście uczynili
Gdzie dany Mojżeszowi Dekalog
Z którym żeśmy
Za Tobą podążyli
Gdzie dobroć
Gdzie szczerość
Gdzie sprawiedliwość
Twoja Panie
* * *
Czy to
Że wszystkim byłeś
Mi o Chryste
To wszystko
Co mnie
Maluczkiemu
Po Tobie zostanie
 
Piotruś... Gilowi
- proboszczowi!
 
Tu mały Lolek ochrzczony,
Sternik Kościoła dzisiaj,
a prawie kopę lat temu
mój Dziadek
pod tą chrzcielnicą przysiadł.
I Mama też tutaj była
przyjęta pod dach Kościoła,
i tu Duch Święty mnie,
maleńkiego Piotra,
do wspólnoty Boga wołał...
Wołał! Ale co z tego,
skoro panbogowy urzędnik
głosu Jego nie słyszał...
On krzyczał i prosił
- chodź Piotrze!
Oj, jak Duch Święty
się zdyszał...
 
Ale urzędnik pana Boga
głuchy był,
niczym pień,
na to Jego wołanie...
Bądź wola moja - rzekł...
Tak niechaj się stanie!
 
Nie ochrzczę Piotra,
małego zbója,
co Dziadka złoczyńcy
krew w krwi jego płynie...
Niechaj przepadnie,
w czeluściach piekła...
niech zginie...
 
Jak moja szopka pokraczna,
w której i Starościna kochana była
i był sterany życiem Lolek z ciasta...
Tak!
Niech przepadnie i zginie
on - Piotr, z krwi swego Dziadka.
* * *
I tak to dzięki Tobie Proboszczu,
Kustoszu wadowickiej Bazyliki,
to ja maleńki, niewinny Piotr
z Francji dalekiej przybyły,
Twojego Kościoła jestem
pierwszym niewolnikiem
prześladowanym w Domu Ojca mego
za przekonania Dziadka!
Kimże ja jestem?
Ty wiesz!
Dla Ciebie to nie jest zagadka...
 
 
Człowieczy los...
Z prochu i ciszy wyszedł
Z nicości przyszedł
Życia jego tak wiele
A jednak mało
Człowieczy los
Tyle Go stało.
 
Jeden z milionów wielu
Mój Przyjacielu
Cierpiący i radosny
A jednak mało
Człowieczy los
Tyle Go stało
 
Całym sercem miłował
Nigdy nie żałował
I zawsze więcej
A jednak mało
Człowieczy los
Tyle go stało
 
 
Święte ... odpustowe
Jarmarczny gwar
i budy jarmarczne,
sękate pochylone,
przekupki pyskate,
pulchne,
pledem otulone,
matki boskie
Jezuski,
aniołki gipsowe,
woda święcona,
(co nie szkodzi,
że z przerębli),
naturą chrzczona.
Piotr naszych czasów,
cukierki ślazowe,
ciemne kopalnioki,
zielone miętowe,
pistolety, lalki,
piłki plażowe...
Tylko tyle...
Aż tyle...
Święte?
Odpustowe!
A Bóg?
* * *
Jego nie ma...
Nigdy Go nie było...
Bo święte,
Tam gdzie srebrniki...
Się zakończyło.
 
 
Z kolędą...
Zatroskana twarz matki,
zmarszczkami przeorana,
z rosą łez pod oczami.
Pocerowane dziecięce szatki,
kromka chleba z rąk do rąk przekładana
i wazon, co dawno nie stał z kwiatami.
Przerażona twarz Ojca,
ubrana w kaftan strachu
o los głodnych dzieci.
Podarte stare kalosze,
dwa gonty co zleciały z dachu
i promyk nadziei,
co gdzieś w nim się świeci.
W pamięci mają pracę i chleb,
co jeszcze niedawno były,
jak wszystko wokół - codzienne.
Zaraz za progiem był sklep,
każdy był dla nich miły,
ich twarze jakże odmienne...
 
Co dziś przy życiu ich trzyma?
Dzieci?
Miłość?
A może nadzieja?
Jakże krucha...
Uboga...
Szczególnie kiedy zwrócona
na pychę...
księdza Dobrodzieja...
 
 
Wstyd mi Matko!
Matko,
co bronisz Częstochowy
i w Ostrej świecisz Bramie!
- wstyd mi za Naród
i kult ten dziejowy,
i za to wszystko,
co z Ciebie zostanie.
Kiedy Lechowi
zbędną w klapie się stałaś,
wdeptali Cię w błoto
kilku hut i stoczni.
Wszak nie po to im byłaś
potrzebna, by wierzyć!
Ale... by kult dewocji
w Rzeczy... samej szerzyć!
Szczekają „pieski” na Unię,
Bo tam...
szacunkiem żeś otoczona.
I nie wykorzystują Cię
do swych niecnych celów,
co boskie - Bogu oddają,
co cesarskie - Cesarzom,
szacunkiem Ciebie Matko
i Syna Twego darzą.
Wstyd mi za ten Naród,
Co nie zna litości!
Nie wie co tolerancja
i dziejowa chwila!
Wszak Rydzyk, Jankowski
Gil, Kasperek i inni,
żyją pod płaszczem...
Twoim wspaniałym...
I z jadem...
Płynącym z radia!
Radia Maryja!
 
 
Wyznanie kociej rodziny
(czyli urodziny Nieszczęścia)
Na rynku cymbały grały,
bucefał grał na flecie,
i farne organy tez grały,
i „klarnet” grał na klarnecie.
Wąsaty kocur rajcował,
bo suka marsza mu grała,
rzekłbyś - pies z nimi tańcował,
choć para to doskonała.
Wbrew prawom natury i ładu
suka w tej zgrai prym wiedzie,
na grzbietach kociej ferajny
dostatni swój żywot wiedzie.
Śmietankę spija na Maxa,
jałowej nie chwyci się strawy,
jak wlezie na drogę, to kraksa,
choć to początek zabawy.
Zaborcze suki zapędy,
jej żądze, rozbestwienie,
u kociej tej zgrai w uznaniu
za godne wynagrodzenie.
Perski szlifuje parkingi,
syjam się szlaja po rynku,
dachowiec siusia w benzynę,
a polny harcuje w budynku.
I tak od święta do święta,
z woli nie boskiej lecz władzy,
rajcują sobie kocięta,
a my wciąż głupi i nadzy.
Cieszymy się całym stadem,
gdy suka swą wolę dyktuje,
i dla nas to problem żaden,
że suka dziś koncertuje,
że grają na rynku cymbały
oraz bucefał na flecie,
że farne grają organy
i „klarnet” gra na klarnecie.
 
 
Kantyczka 2000.
Dekadę temu,
pewnej niedzieli
łabęd(zi)owe Anioły
do Wołkowic zlecieli.                  
 
Piękne byli i czyste,
ze złotymi piórkami.
takie proste przejrzyste
stały wówczas przed nami.
 
I nie wiedzieć dlaczego
wszystkim się nam zdawało,
że nareszcie na miasto
Boże Dziecię spojrzało.
 
Zeszło prosto z obłoków,
na Plac Armii - czerwony,
by obdzielić mieszkańców
dobrem w sercu niesionym.
 
Lecz to tylko nadzieja,
- matka głupich, idiotów!
Anioł zmienił się w Diabła,
Bóg nie zeszedł z obłoków.
 
Dla Wołkowic wybiła
czarna śmierci godzina,
Diabeł macha kopytem,
wstęgi dobra odcina.
 
Niszczy wszystko co boskie,
z krwi Narodu zrodzone,
w imię Bożych wartości
diablą nosi koronę.                     
 
Na uczuciach gra ludu,
na religii, tradycji,
zimny, głuchy, bezwzględny,
zawsze w dobrej kondycji.
 
Ale pycha i chciwość,
często zgubne bywają.
Że kres Diabła już bliski
nawet wróble ćwierkają.             
 
Nie pomogą już maski,
przezeń często zmieniane,
i procesje do „szopy”,
role świętych tam grane.
 
Koniec Diabła już bliski,
z nim kres cierpień Wołkowic,
gorycz czarę przebrała
wśród mieszkańców Wadowic.   
 
Bóg okazał moc wielką,
świadczą o tym sondaże,
przegrał Diabeł batalię,
przegrał boskie ołtarze.
 
Nie pomoże baldachim
i sukienka plebana,
pozna Diabeł co siła
ludu tego i Pana.                    
 
Rzecz odbije się echem
słowiańskiego narodu:
Bóg diabelską starł głowę
i nie sprawił zawodu.
 
Moc okazał swych ramion,
tak jak przyrzekł ludowi,
zesłał Syna wprost z niebios,
który ziemię odnowi.              
 
To On sprawi, że prawdę
polskie wróble ćwierkają,
iż po rządach diabelskich,
świeckie rządy nastają.
 
Bo co boskie daj Bogu,
Cesarzowi co jego,
- jak nauczał Zbawiciel
w imieniu Ojca Swego.         
 
I to właśnie - nie morał -
lecz istota zbawienia,
Aby rozum i wiara
Były sensem istnienia.
 
 
Sługa boży...
Nie pamiętam czasów,
choć żem w wieku kwiecie,
by mi coś dał z serca,
tutaj... na tym świecie...
Zawsze obiecuje
Nieba... Raju bramy...
Ale mi nie mówi,
że się tam spotkamy.
Nie martw się - powiada,
żeś biedny, obdarty...
Bóg to wynagrodzi...
odwróci twe karty...
Ale musisz czekać...
w wielkiej cierpliwości...
Ufać kapłanowi...
Nigdy się nie złościć...
Wszak baranki moje,
bo może nie wiecie...
że nagroda czeka...
lecz na tamtym świecie...
I nie patrzcie na mnie,
że jadam do syta...
 Jam jest sługa boży...
U jego koryta....
Ostrzeżenie!  
  Okienkko logowania nie jest wyświetlane, ponieważ dodatek "Ukryte strony" nie został aktywowany na tej stronie  
Stronę odwiedziło już 62255 odwiedzający (138292 wejścia) osób.
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja